Wczoraj dojechaliy do Qufu - miejsca narodzin Konfucjusza, ktorego filozofia i nauka (pomimo prob ich wyrugowania w okresie komunizmu) nadal odgrywaja wazna role w zyciu przecietnego zjadacza ryzu.
Niestety po raz kolejny nie znalelizlismy czasu do zwiedzenia jego rezydencji. Ograniczylismy sie odgrodow/cmentarza, gdzie poza nim samym spoczywaja inni mozni i zasluzeni z dawnych lat.
Wieczorem natomiast uderzylismy na lokalny market by poprobowac miejscowych specjałów. I tak wszyscy zaczelismy od smazonych kalmarow, by potem przejść do węża (Kruczi z Łukaszem) i raków (ja). Polecam raki- mięso bardzo delikatne, ale jego go malo (tylko w odwloku) i trzeba sie narobic by je wydostac.
Z cyklu porady.
Jezeli ktos mowi, ze w Chinach mozna sie targowac o wszystko poza jedzeniem (bo nie wypada) to pieprzy glupoty.
Oczywiscie jak wchodzimy do knajpy z cennikiem to ceny sa sztywne i tutaj niewiele da sie zrobic. Odradzam jednak jedzenia czegokolwiek, co jest niezamawiane, wyglada jak przystawka i mamy przeswiadczenie, ze jest gratis. Ten "gratis" moze kosztowac wiecej niz zamawianie danie.
To samo tyczy sie piwa. W knajpie nalezy wybrac z karty (wtedy widzimy cene) lub pokazac na konkretne z lowodki z pytaniem o cene. W przeciwnym wypadku dostaniemy to co chcemy, ale cena bedzie pochodzic z innego "piwa", drozszego. Oczywiscie w wypadku menu z krzaczkami za cholere nie dojedziemy ktore jest nasze, wiec dla spokoju zaplacimy wiecej.
Natomiast w kwestii targow z zarciem- nalezy sie targowac i ustalic cene z gory. Za kazdy z produktow z osobna. Najlepiej na kartce, zadne chuje muje na palcach. W Qufu ustaliliśmy cene raków i węża. Ja wzialem sobie jeszcze piwo, o ktorego cene zapomniałem zapytac. Gdy przyszlo do placenia, za cieple piwo Pani chciała tyle co za raki- 15 zl (podczas gdy normalnie kosztuje 1,5- 2zl). Poniewaz bariera jezykowa uniemozliwiala komunikacje, musialem jej recznie polazac ze ja popierdolilo. Ostatecznie cena spadla o polowe, ale placac zawsze mozna sie zorientowac czy zostalo sie orznietym - na skośnej twarzy sprzedawcy pojawia sie specyficzny uśmiech satysfakcji. W moim wypadku usmiechniety byl caly stragan...
W kwestii transportu- jezeli ktos planuje wycieczke po Chinach najtansza klasa pociagow (tzw. Hard Seats) zawsze prosic o miejsce przy oknie. Kiedy podroz trwa 10-12 godzin, mozliwosc oparcia sie o okno lub stolik (ktory jest przy oknie) to rzecz nieoceniona. Siedzenie natomiast najblizej przejscia to nieporozumienie. Co chwile trzeba nogi kulic bo ktos idzie do klopa, po wode, albo sie poszwedac, lub po prostu jedzie ciec z wozkiem (jego celem nie jest jak najwiecej sprzedac, tylko jak najszybciej jezdzic. Nie da sie wredy zorientowac co ma w wozku, wiec nie musi sie zatrzymywac, tylko moze dalej jezdzic).
A teraz smaczki:
W moim mniemaniu Kruczi powinien zostac "jedzerem" i miec własny program w telewizji cos na ksztalt tego od Gesslerowej. Przy czym Kruczi jest lepszy od Gesslerowej. Nie wdaje sie w zadne dywagacje i dyskusje, w swoich ocenach jest bezlitosny i bezwzgledny. Jednoczesnie wszytko potrafi zamknac w kilku zwiezlych zolnierskich słowach, przez co wszystko jest jasne, przejrzyste i zrozumiale.
Przyklady:
-Co to kurwa jest?
-Z ta ryba jest cos kurwa nie tak
-W dupe se to wsadz
-Ciepłe piwo kurwa?
-Chujowe kurwa
Są tez pochwały:
-Kurwa, dobre to jest
-Dobre to jest kurwa