Dzień rozpocząłem z Vladimirem, koło 5 rano, który przyniósł wódkę. Pomimo wyjątkowego braku chęci i ogromnego kaca po wczorajszym (ten lek 2KC nie działa na rosyjską wódkę) nie potrafiłem mu odmówić gdy spojrzał na mnie tymi wielkimi ślepiami z wyrazem twarzy "Ty ze mną się nie napijesz?". Całe te gimnazjalno - licealne programy o asertywności można sobie wsadzić - w transsibie odmowa to niemal jak obraza. A przecież rodzice nas wychowywali na kulturalnych ludzi. Także gdy Vladimir polał drugiego i wskazał na drugą nogę - wypiłem (żeby nie kulał). Gdy wskazał na ręce - wypiłem. Gdy jednak zaczął przechodzić do palców to już miałem przeczucie, że to się źle skończy, dlatego poleciał stary tekst o dżentelmenach co to nie piją przed południem. Nie wiem czy zrozumiał, czy poszedł po następną butelkę? W każdym razie poszedł, także cel został osiągnięty.
W przedziale obok siedział 11 letni chłopak, który szczerzył się do mnie jak szczerbaty do chleba ilekroć przechodził do toalety. Podróżował wraz z matką i 2 siostrami z Moskwy do Krasnojarska. Przedstawił się jako Wowa (to skrót od Vladimira). Niestety i tutaj pojawiła się bariera językowa, jednak nie na tyle by zagrać w karty. Wykorzystując Polya jako tłumacza zacząłem przyswajać zasady gry "głupiec". Dopóki nie rozumiałem zasad - wygrywałem. Nawet pomimo, że ten mały konus wiecznie zaglądał mi w karty. Gdy zacząłem jednak łapać jaki jest cel gry i planować jakaś strategię to Woba, na przemian z wnuczką starszej pani, ogrywali mnie co rozdanie.
Wieczorem Adamowi zebrało się na wspomnienia z wojska. Zaczął opowiadać jak:
• prawie wysadzili wieżę kontrolną pociskiem smugowym, bo przypadkowo lufa się okręciła o 180 stopni
• rozwaliło czołg w innej jednostce, bo nabrali piachu w lufę
• jeździł na przepustki, bo brat był technicznym , więc nieważne czy strzelał do tarczy czy w niebo - zawsze trafiał
• wyglądała procedura obezwładniania cywili, którzy przypadkowo dostali się na teren jednostki - "w teorii powinieneś najpierw krzyknąć stój!, stój bo strzelam!, oddać dwie salwy ostrzegawcze w powietrze i dopiero wtedy możesz oddać strzał w człowieka. De facto jednak kiedy obok jednostki jest dyskoteka i grupa pijanych facetów wraca na skróty przez jednostkę o 2 w nocy to Ty jesteś cały zesrany i strzelasz do nich od razu całą serią. Dopiero potem mówisz przełożonym, że ostrzegałeś, prosiłeś i takie tam..."
Na pytanie czy wyniósł coś pożytecznego z wojska odpowiedział śmiało - "No tak - zajebałem manometr z czołgu staremu do traktora"
Swój człowiek ;]