Geoblog.pl    ramin    Podróże    Balkan trip czyli tak blisko, a tak daleko    Serbskie konwersacje
Zwiń mapę
2011
13
sie

Serbskie konwersacje

 
Serbia
Serbia, Guča
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 839 km
 
Dzień drugi. Pobudka koło 9. Cykl wstawania wyznaczało słońce, które grzało niemiłosiernie tworząc saunę w namiocie. Marcela jednak twardo potrafiła się mu przeciwstawić. Wszelkie próby wywarcia presji by opuściła przybytek kończyły się jednokrotnie przybraniem formy kokonu i odwróceniem się na drugi bok.

Po leniwie przyrządzonym śniadaniu (gulaszowy knorr z saszetki) wychodzimy na miasto. Główny cel – zlokalizować prysznic. Po około godzinie błądzenia sanitariaty zostały namierzone w miejscowej szkole. Szybki powrót (czyli powolne wspinanie się na górę do namiotu) po graty do mycia i dawaj z powrotem do szkoły.

Sanitariaty (pomimo braku szczególnie dużej kolejki) trochę nie wyrabiały z przerobem ludności. Woda w brodzikach pod prysznicem już nie miała gdzie odpływać tworząc sadzawkę zakrywającą kostki. Z racji braku alternatywy nie wybrzydzałem szczególnie. Podczas mycia stopy w pozycji czapli klapek postanowił odpłynąć do kabiny obok. Za bardzo nie wiedziałem w jakim języku zwrócić się do sąsiada, a samemu się schylać i go szukać to też tak nie bardzo, bo bym jeszcze w pysk chwycił, że jakiś zboczeniec jestem czy co. Na szczęście po 2-3 minutach sąsiad (sąsiedzi? Nie wiadomo jak daleko zapłynął) się zorientował i oddał klapka.

Po myciu czas na zaznajomienie się z miejscowym monopolowym i spróbowania lokalnych trunków. Serbskie piwo Lev i najbardziej popularny Jeleń – zaliczone. Zostaje Rakija. Wchodząc do sklepu na wystawowej półce usytuowana ćwiartka za 220 dinarów (100 dinarów – 1 euro) i połówka za 340. Z ekonomicznego punktu widzenia wybór był prosty – wdzieliśmy litr za 420. Następnie zaczęliśmy włóczyć się po straganach z Michałem i Kasią – dwójką autostopowiczów z Polski, którzy również robili balkan trip. Koło popołudnia postanowiliśmy obrócić nabytek na jednym ze wzniesień wokół Gucy. Jeszcze tylko dobra zaprawa i idziemy.

Usadowieni rozpoczynamy kolejki. Tempo z początku szybkie, jednak wraz z rozwijającą się konwersacją traciło na prędkości. Skończyliśmy jakoś wraz z zachodem słońca, bo zbliżał się koncert Bobana Markovica, tak więc trzeba było się ogarnąć.
Przy zbieraniu się powstał jednak drobny problem – Marcela poległa. O ile siedząc wyglądała dobrze, tak po wstaniu została momentalnie rażona mocną serbskiej rakiji. I to tak naprawdę srogo. Kierując się racjonalnością postanowiłem nie wprowadzać jej do namiotu by trochę przetrzeźwiała (a może to był egoizm? Nie chciałem mieć barwnego pejzażu na ścianach namiotu). Temperatura w centralnej Serbii spada jednak drastycznie wraz z zachodem słońca, także przetransportowałem zwłoki do rozpalonego przez Serbów ogniska. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Chłopaki okazali się nad wyraz uczynni. Podczas gdy ja dostawałem od nich kolejnego browara, panowie na zmianę nosili Marcelę wokół ogniska, by dym na nią nie leciał. W przebłysku świadomości Marcela stwierdziła, że mimo wszystko jest jej zimno, także chłopaki momentalnie skoczyli po koc i bluzy, a potem i po wodę. Żyć nie umierać, all inclusive.

W międzyczasie gdy Marcela dochodziła do siebie (a był to proces długofalowy) zapoznałem się z tradycjami serbskimi. Tak więc potrafię się poprawnie po serbsku przeżegnać, została mi wytłumaczona etymologia narodowej liczby serbskiej jaką jest trójka, podany przepis na Rakije oraz jak rozpoznać Słoweńca („jak jakiś facet chwyci Cię za dupę, to na bank Słoweniec, bo to cioty i pełno tam takich”). Z całych tych konwersacji zaczął mi się wyłaniać pewien obraz Serbii.

Jest to na pewno naród niezwykle dumny, zwłaszcza ze swojej przeszłości. Z chlubą rozpamiętują czasy, gdy Jugosławia miała czwartą armię w Europie, nie potrzebowała wiz do Stanów przy jednoczesnej swobodzie poruszania się po Europie. Tito natomiast to wielki przywódca, który może nie był szczególnie kochany, ale wspominany z rozrzewnieniem, bo mało który polityk potrafił tak balansować między wschodem i zachodem czerpiąc korzyści z obu stron.

Z drugiej strony wyraźnie są głosy o doznanych krzywdach i poczucie zdrady, zwłaszcza ze strony państw chrześcijańskich, gdyż religia w Serbii jest jedną z podstaw samoidentyfikacji, w kwestii Kosowskiej. Na to wszystko nakłada się przekonanie o serbskim czarnym pijarze w zagranicznych mediach (które to po części jest słuszne – podczas wojen bałkańskich ofiary i oprawcy zostali bardzo wyraźnie nakreśleni, przy czym sprawa nie była tak oczywista). Pomimo że nie ze wszystkim się zgadzałem, ciężko niektórym ich argumentom odmówić racji. Podczas gdy Albańczycy mają prawo utworzyć nowe państwo na terenie Kosowa w imię samostanowienia narodów tego samego prawa odmawia się Serbom w Bośni tłumacząc to integralnością państwa. Ciężko także jednoznacznie odpowiedzieć jakie przesłanki wpłynęły na uznanie Kosowa przy jednoczesnej negacji prawa do niepodległości dla Abchazji i Osetii Południowej. Jedynym sensowym wytłumaczeniem jest po prostu realizacja partykularnych interesów poszczególnych państw, które na takim ładzie międzynarodowym mogą odnieść korzyść lub nie.
Po respawnie Marceli, poszliśmy spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 64 wpisy64 29 komentarzy29 545 zdjęć545 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
13.08.2012 - 23.09.2012
 
 
30.07.2010 - 21.08.2010