Geoblog.pl    ramin    Podróże    Balkan trip czyli tak blisko, a tak daleko    Południe Serbii i Sandżak - kraina papierosa
Zwiń mapę
2011
15
sie

Południe Serbii i Sandżak - kraina papierosa

 
Kosowo
Kosowo, Peja
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 963 km
 
Pobudka wcześnie rano, trzeba złapać autobus do Cacaku. Na zewnątrz zimno, słońce jeszcze nie wyszło zza gór. Na tropiku rosa. Nadzwyczaj szybko się ogarnęliśmy i zapakowaliśmy do autobusu, tak, więc już o 7 z groszami byliśmy w drodze.

W Cacaku łapie samochodu nie szło nam zbyt dobrze. Ustawiliśmy się na jakoś mało uczęszczanej drodze, gdzie ruch mały a i kierowcy średnio zainteresowani dodatkowymi pasażerami. Chociaż patrząc teraz z perspektywy czasu było – bywało gorzej, a nawet znacznie gorzej. Wyznacznikiem tego „jak było ciężko” jest czas oczekiwania na podwózkę, oraz dostęp do takich rzeczy jak woda kibel i cień. W sumie cień jest głównym wyznacznikiem. Łapanie okazji w temp. 40 stopni przez 30 minut daje się bardziej we znaki niż kiblowanie 2 godzin w cieniu.

Ostatecznie z Cacaku na stację benzynową, będąca wysepką na rozdrożu głównych dróg, zawiózł nas biznesmen swoim skromnym Audi A8. W sumie nie pytałem się go co robi – skórzane delikatne obicia i drewniane listwy o głębokim brązie mówiły za niego.
Ze stacji łapaliśmy jeszcze kilka okazji, przemieszczając się małymi odcinkami na południe. Kierowcy nie wyróżniali się niczym szczególnym, poza nałogowym paleniem w samochodzie. Im dalej na południe tym więcej dymu papierosowego. A zwłaszcza w samochodach. Niezależnie od marki i roku produkcji 90% serbskich kierowców którzy nas brali miała zapchane popielniczki petami.

Ze względu na incydent na granicy (linii administracyjnej jak mówią Serbowie) z Serbsko-Kosowskiej postanowiliśmy wjechać do Kosowa od strony Czarnogóry. Długo siedzieliśmy, a ruch był tak marny, że w końcu chłopaki ze sklepu obok przynieśli nam stołki ;]
Ostatecznie się udało i wylądowaliśmy w miejscowości Rożaje, miasteczku w Czarnogórze, z którego to droga prowadziła przez góry do Kosowa. Miejscowość niewielka, położona między górami. Ze 2 stacje benzynowe, kilka sklepów na krzyż, kilka minaretów. Chociaż same minarety były czymś nowym, bo wcześniej nie mieliśmy okazji ich widzieć na trasie (może ze 2 po stronie serbskiej przy granicy).

Kierowca wysadził nas trochę za daleko, więc trzeba było maszerować z powrotem z buta. Jednak dokładna droga nie była znana, tak więc pytamy o drogę. Ostatecznie znajdujemy gościa, który zaczyna gadać z Marcelą po francusku. Pokazuje coś ręką, Marcela kiwa głową, idziemy.
Marcela – Mamy iść prosto i koło carrefour’a skręcić w prawo. Widziałeś tu jakiegoś Carrefoura
Radek – Ani jednego
Tak sobie swobodnie idąc przed siebie Marcelę nagle przystanęła i doznała olśnienia…
Marcela – wiesz, co, zapomniałam… Carrefour to po francusku skrzyżowanie
Radek - … < facepalm >

Z drogi prowadzącej do Kosowa wziął nas Bośniak. Tzn. Czarnogórzec. Tzn. ciężko dokładnie powiedzieć kim był, bo był bośniackim muzułmaninem mieszkającym w Czarnogórze i jeżdżącym do Kosowa na serbskich blachach wożąc towary dla francuskiej firmy. Trochę pokręcona sprawa.
Wycieczka była długa i powolna przez kręte i strome góry Dynarskie. Dojeżdżamy do granicy czarnogórskiej. Zazwyczaj w takich sytuacjach któryś z autostopowiczów wysiada i przechodzi granicę z buta, bo oficjalnie ciężarówka może przewozić tylko 2 osoby. Nasz kierowca jednak machnął ręką i powiedział, że tutaj mogę to olać. Faktycznie, nikt się nie przyczepił. Jednak gdybym standardowo chciał przekroczyć obie granice z buta to zajęłoby mi to ponad 2-3 godziny, gdyż przejścia graniczne były od siebie oddalone kilka/kilkanaście kilometrów, a droga nadal pięła się w górę.
Gdy w końcu zaczęliśmy zjeżdżać ku Kosowskim pogranicznikom zaszło słońce. Wnet czas nasz kierowca zatrzymał samochód i rozpakował kanapki. W ten czas pierwszy raz się zorientowałem, że wpakowaliśmy się do Kosowa w środek Ramadanu. Zgodnie z regułami od wschodu do zachodu muzułmanie mają się w ten czas powstrzymać od spożywania wszelkich posiłków i napojów. Z jedzeniem sprawa może nie jest najgorsza, ale nie wiem jak tam ludzie wytrzymują przy 40 stopniowym upale…
W każdym razie dostaliśmy po czekoladce i jedziemy dalej. Przejście Kosowskie. Tutaj już muszę wysiąść. Jednak zapomniałem uzgodnić wersje z Marcelą co mówimy pogranicznikom. No ale nic, idę.

Panowie patrzą na mnie trochę jak na wariata. Myślę, że to niecodzienny widok gdy Polak maszeruje sobie z buta w środku nocy na wysokości coś ponad 1200metrów w zapomnianym przez Boga miejscu. Zaczyna się odpytywanie po angielsku – co pan tu robi, jak się pan tu dostał, ile ma pan pieniędzy, co pan robi na co dzień. W końcu chłopaki przechodzą do sprawdzania paszportu
Policjant – to nie Pan

Ja – to ja, ale miałem długie włosy

Chłopaki trochę marszczą brwi

Policjant – a ma pan jakieś inne dokumenty?

Wyciągam po kolei – dowód, prawko, legitymacje, patent żeglarski, nurkowy, Euro 26. Wszędzie długie baty. Panowie nie wydają się przekonani. W końcu gość zaczyna przeglądać wnikliwie paszport
Policjant – Rosja? Chiny? Dobra jak pana tam wpuścili, to już nie mam pytań.

No i poszedłem. Teraz czekam na Marcelę i kierowcę. Jak się później okazało, Marcela dostała trochę węższy zestaw pytań, przy czym kluczowym było, czy z kimś podróżuje. Marcela nie wiedząc co powiedzieć (bo wersja nieuzgodniona) stwierdziła, że tak, ma się spotkać ze znajomym gdzieś później w Kosowie. Po tym stwierdzeniu panowie policjanci spytali, czy nie przypadkiem z Polakiem, który przeszedł tędy 5 minut temu… Żałuje, że mnie tam nie było, ale musiał być to ciekawy gag sytuacyjny.
Ostatecznie pojeździliśmy jeszcze trochę z chłopakami (bo potem do naszego drivera dołączył kolega), wyładowaliśmy towar w przeładowani i zostawili nas na stacji benzynowej kilka kilometrów przed Peć (lub Peja jak mówią Albańczycy. Tfu! Kosowarzy) gdzie rozbiliśmy obóz.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2011-09-07 19:24
Ale super wyprawa! Trzymam kciuki! Powodzenia;)
 
Mirka66
Mirka66 - 2011-09-10 19:14
Potwierdzam - rewelacyjna.
 
 
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 64 wpisy64 29 komentarzy29 545 zdjęć545 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
13.08.2012 - 23.09.2012
 
 
30.07.2010 - 21.08.2010