Rano udaliśmy się w poszukiwaniu naszej dziczy. Pomimo rekomendacji kierunku na południe (ponoć ładniejsze plaże) wybraliśmy północ, bo bliżej Czarnogóry, która jest następne w kolejce na trasie. Tak więc łapiemy stopa, dwóch panów zabrało nas do Strugi. Tam całodniowy chill out.
Na noc "zakwaterowaliśmy" się na zdezelowanym wraku łodzi, którego część pod pokładem robiła za śmietnik, natomiast pokład - za miejsce nocnych schadzek. Przekonaliśmy się o tym gdy średnio co godzinę przyjeżdżał jakiś wóz, świecił długim światłami, po czym rozczarowany jechał w najbliższe krzaki w sobie znanym celu.