W kolei transsyberyjskiej czas biegnie jakoś inaczje. Jest niestabilny, nieuchwytny, zwichnięty. Ciągle zmieniające się strefy czasowe nie ułatwiją zadania. Dworcowe zegary pokazują czas moskiewski, zegarek - polski. W Londynie jest -1 od polskiego. Czas lokalny? To zalezy, najpierw trzeba sprawdzić gdzie się w ogóle jest.
Tym samym zazwyczaj śniadanie jadłem w południe, obiad tuż przed zachodem słońca, a kolację późno w nocy. Tak więc najlepszym wyznacznikiem czasu jest głód. On nigdy nie zawodzi.
Wraz z czasem przychodzi nostalgia. Kilkudniowe przebywanie w metalowej puszcze z tymi samymi twarzami rodzi więźi. Momentowi rozstania zawsze towarzyszy pewien smutek i niedosyt, a z drugiej strony ciekawość - kogo dostaniesz w zamian.
Za Ruslana dostałem farbowaną podstarzałą blondynkę, namiętnie rozwiązującą krzyżowki. Przez to, że cały czas zajmowała stół, łóżko mogłem rozkładać tylko w nocy.
Chłopaki za Michaiła dostali jakiegoś polnofoba, który miał wieczny problem i to tylko w stosunku do nas.
Tak więc trochę zawiedziony, a jednocześnie obojętny, wpatrywałem się w moje dwie siostry. Te ogarniała złość, a mnie dawało jakaś trudną uchtywną satysfakcję. I tak jechaliśmy sobie razem kolejne setki kilometrów, On wkurwione, a ja jakby szcześliwszy.
Garść pożytecznych informacji dla podróżujących:
Łóżek w przedziale Platzkarta jest 54. Numery parzyste to góra, nieparzyste dół. Generalnie polecam numery nieparzyste do liczby 39. Są one wnękach, łatwo wpakować bagaż, pewne miejsce siedzące i leżące (bo jak Ty siedzisz na dole, to Ty zarzadzasz łóżkiem). Dobra opcja dla ludzi powyzej 180cm, bo w innym wypadku (numery od 40-54) trzeba spać z podkulonymi nogami, lub mieć je "na zewnątrz" o które ktoś się notorycznie potyka.
Pora na dawkę smaczków:
W przedziale mieliśmy lotnika (imienia nie pamiętam). Podstawą tego czy może wsiąść do kokpitu jest stan trzeźwości. Jeżeli jest trzeźwy to lata od razu, jak nie to biega, aż przetrzeźwieje. A potem lata. Czyli polityka zdecydowanie bardziej liberalna - nie przewiduje się wywalania kogoś, za to że zalał robala.
W Irkucku zatrzymaliśmy się u znajomego mi wcześniej Żyda, komunisty, i "butowego-skrytożercy". Próbujący się dziś rano wydostać z domu Wojciech zorientował się, że nasz Igor "pożyczył" sobie prawego buta. Zostawił swojego. I wyszedł. Oddał wieczorem
Zarzygałka to po rosyjsku zapalniczka