Ponownie notatka troche krotsza, gdyz o dostep do komputera ciezko. Na poczatku chcialbym poinformowac, ze przejechalismy caly rosyjski odcinek kolei transyberyjskiej- czyli ponad 9288km. Łącznie z odcinkiem Lwów- Moskwa to ponad 10 tys km. Jestesmy cali i zdrowi, ale splukani, bo piwo drogie. Jednak i tak jest +2 do lansu i +5 do niesmiertelnosci.
Teraz moze juz troche bardziej o samej podrozy.
Zdecydowanie sie dluzyla. O ile na odcinku Moskwa- Irkuck było z kim wypic/pogadac tak Irkuck - Wladywostok nie jest tak ogleganym polaczeniem. A juz zwlaszcza po minieciu Czity, gdzie na kazdej nastepnej stacji wiecej osob wysiadalo niz wsiadalo. Stopien zasiedlenia terenow na wschód od Bajkału jest zdecydowanie mniejszy. Duze betonowe miasta są raczej rzadkoscia niz norma. Zasieg w telefonie to moze nie rzec deficytowa, ale z pewnoscia nie naturalna. Tym samym nie pozostało nam nic innego jak pić i rozmawiac sami ze soba.
Dla zabicia czasu gralismy w karty. Na poczatku ambitnie w tysiaca, potem juz troche mniej bo w makao. Myslalem, ze najwyzszym stopniem znudzenia jest ukladanie pasjansa oczekujac odpowiedzi na takie pytania jak "czy we wladywostoku ktos nas przenocuje" albo "czy jest tania przechowalnia bagazu" (ostatnim razem chcieli 50zl od łba). Jednak zwienczeniem byla gra "w wojne", ktora po dwoch godzinach (przy zastosowaniu kilku manewrów skracajacych) wygrał Wojciech. Dobrą opcja jest tez liczenie wagonow z pociagow jadacych naprzeciw (dotychczasowy rekord- 82).
Sam wagon jakosciowo tez byl gorszy. Bez muzyki, zepsute drzwi od palarni, wiecznie brak papieru w kiblu. Jedynym atutem byly prowadnice, studentki z Wladywostoku, ktore chetnie sie z nami porozumiewaly lamana angielszczyzna
Z cyklu smaczki
O ile do tej pory mówiliśmy tylko o życzliwości Rosjan to jest i druga strona medalu. Byliśmy juz posadzeni o celowe nieużywane rosyjskiego (którego nie znamy), szpiegostwo, oraz nielubienie Rosjan. Są to rożne osoby, ale jeden typ czlowieka. Nie znam sie na antropologii, jednak z moich obserwacji wynika iż byli to zazwyczaj goscie niscy, przysadzisci, o lysej nisko osadzonej czaszcze, z wylupiastumi oczami, dziara na ramieniu i obowiazkowo w dresie.Poziomem IQ nie przekraczali rozmiaru buta. Mimo to zawsze wszystko wiedzieli i na kazdy temat byli sklonni dyskutowac. Swe mądrości, najprawdopodobniej, czerpali z osiedlowej lawki i z faktow/stanow tak powszechnie znanych i oczywistych ze nie wymagających dowodzenia. Zawsze wykazywali sie duzym stopniem nieufnosci, jezeli nie nawet agresji. Czyli generalnie takie nasze drechy, ale troche starsze.
Chciałbym zaznaczyć jednak, ze były to raczej elementy marginanle.
Chłopaki pierwszego dnia obrócili flache i poszli sie integrować z prowadnica. Dzieki temu poznali system komunikacji i procedur obowiazujacych podczas jazdy.
Jednoczesnie w nocy na jednej ze stacji dostrzegli "babuszke", ktora nie była w stanie poradzić sobie z bagazami. Tym samym wyruszyła ekipa mocnego wsparcia. Jak sie jednak okazało chłopaki rownież mieli problem by dźwigać jej toboły. Dodatkowo zadziałało prawo Murphiego - caly ten majdan trzeba było targac do ostatniego wagonu. Wspólnymi siłami dali jednak rade.
Kobieta podziękowała za to ze są Polakami, bo Ruski by nie pomógł.
Wojciech zjadł snickersa, wietkonga (zupka chińska), i to wszystko zagryzl kanapka z serem. Siedzacy obok Rosjanin ze zdziwnieniem
- Ty masz dziewczynę?
-Nie
-Tak myslalem
Rozmowy nocą:
- Wojciech! Wstawaj! Zesrałeś sie
- Zostaw mnie, nie śpię
Zaraz udajemy sie na zwiedzanie Władywostoku, przy czym najpierw pewnie pójdziemy na dworzec by miec pewność, że w ogóle sie z niego wydostaniemy.
Następna wiadomość z Chin