Jak to zwykle bywa już na początku wyskoczyły niespodzianki. Jak się okazało – lipiec ma 31 a nie 30 dni, o czym się przekonałem przyjeżdżając do Krakowa o dzień za wcześnie. Na szczęście był Skejt – nieodłączny kompan do obrócenia flachy i przenocowania w kryzysowej sytuacji. Zwłaszcza, że mieszkanie w którym przebywał to lokum Mj’a, bo swojego już nie posiada ;] W mieszkaniu była także Ruda, dziewczyna Cornego (ksywa nawiązuje chyba do kukurydzy). Po kurtuazyjnym otworzeniu flachy oraz zademonstrowaniu na mojej osobie, przez Skejta, podstawowych kopnięć z Kickboxingu, a także dobrze założonego klinczu – radośnie wyszedłem na miasto. Umówiłem się z Magdą w Jazz Rock’u. Po dwóch piwach i kilku kompromitacjach na tle muzycznym udałem się grzecznie do mieszkania.