Przedwczoraj dotarlimy do Moskwy (przez Przemysl, Lwow, Kijow). Na wstepie napisze, ze dostep do komputera jest dosc limitowany, wiec zmuszony jestem ograniczyc ilosc i jakosc wpisow. Tak wiec skupmy sie na smaczkach i pozytywnych akcentach:
Wczoraj, a wlasciwie to dzisiaj tez, zrobilismy bar-hopping - we were hoping from bar to bar. Wycieczke szlakiem najbardziej wytrawnych moskiewskich pubow zawdzieczamy Nikicie i Alinie
Kruczi z Wojciechem rozwalili wczoraj system - ograli kazdego ruska w pilkarzyki (ponad 30 gier).
Wojciech jest mistrzem w tlumaczeniu angielsko-polsko-rosyjskim (lub w dowolnej innej kolejnosci). Poki co rozpracowal "kitajca" i "zoltego".
Mnie nie chcieli przepuscic przez granice. Pan w tekturowej okraglej czapce, patrzac na moj paszport, z uporem maniaka wmawial mi ze ja to nie ja. Dopiero po potwierdzeniu tego przez siedniu innych mundurowych gosc spasowal. Jednak nadal nie byl przekonany i twierdzil "szto dziewczynka"
Dzis wyjezdzam do Irkucka. Generalnie troche sie boje, bo ostatni odcinek Lwow-Moskwa nie nalezal do lekkich... Wojciecha tak wcielo, ze nie chcial wstac do kontroli granicznej.
O wlasnie obok mnie przeszedl, mowi ze nadal go trzyma.